3 zagrożenia czyhające na Twoją domenę w sieci
Internet stał się nieodłącznym elementem naszego życia. Nic więc dziwnego, że prowadzenie własnego biznesu wiąże się dzisiaj niemalże z koniecznością bycia online. Nie zapominajmy jednak o tym, że również oszuści podążają za obecnymi trendami. Mowa o piratach domenowych, trollach czy zwykłych szantażystach. W polu ich zainteresowania są właściciele firm, którzy nie zastrzegli swoich nazw w Urzędzie Patentowym. Sprawdź jak się przed nimi bronić.
Abonent domeny to nie to samo co jej właściciel
Panuje powszechny mit, że właścicielem domeny jest osoba, która za to zapłaciła. Od strony prawnej wygląda to inaczej. Taka osoba staje się jedynie jej abonentem. Użytkowanie domeny internetowej przypomina bardziej abonament telefoniczny. Nie ma to nic wspólnego z prawem własności.
Co prawda czynność prawna związana zawarciem umowy na korzystanie z domeny nazywana jest potocznie jej kupnem, ale nie przenosi praw własności na użytkownika. Umożliwia jedynie czasowe korzystanie z domeny. Wystarczy, że nie opłacisz kolejnego okresu rozliczeniowego i stracisz do niej dostęp.
Adres domeny możesz chronić od strony prawnej, ale musisz zastrzec w tym celu słowny znak towarowy. W takim przypadku konkurent, który użyje domeny z Twoją zastrzeżona nazwą, naruszy prawo. Zabezpieczysz tak każdy adres, bez względu na rozszerzenie. To nieporównywalnie tańsze rozwiązanie niż rejestracja i utrzymywanie kilkudziesięciu domen.
Zobacz również:
Koszt zastrzeżenia znaku towarowego. Poznaj opłaty na Polskę, UE i świat.
Model działania piratów domenowych i trolli od znaków towarowy
W polu zainteresowania szantażystów domenowych są przede wszystkich te firmy, które mają już ugruntowaną pozycję na rynku. Trolle poszukują domen, które są wolne, ale zawierają nazwy dobrze rozpoznawalne wśród konsumentów.
Następnie szantażyści informują, że ktoś inny próbuje zarejestrować domenę z taką nazwą na siebie. Oferują możliwość pierwokupu. W zamian za to każą sobie słono zapłacić. Ostatnio maile o podobnej treści były rozsyłane masowo z Chin.
Obok trolli domenowych są jeszcze trolle od znaków towarowych. W Chinach zastrzegli na siebie popularne polskie marki jak Mlekovita, Łaciate i Biedronka. Grozi to tym, że polskie podmioty mogą mieć zablokowany eksport do czasu unieważnienia tych rejestracji.
Zresztą analogicznie marki kradnie się w Polsce. Ochronę otrzyma każdy, kto jako pierwszy zastrzeże dany znak towarowy w Urzędzie Patentowym. To dlatego działanie na rynku bez takiej ochrony jest ryzykowne. Mówi się zresztą, że pierwszy w Urzędzie Patentowym zyskuje najwięcej.
Czy wiesz co to jest typosquatting i cybersquatting?
Oszuści domenowi działają zazwyczaj według jednej z dwóch metod. Pierwsza z nich polega na rejestrowaniu rozpoznawalnych domen internetowych z inną końcówką np. „org” zamiast „pl”. Nazwa nadal pozostaje ta sama, co prowadzi do częstych pomyłek wśród konsumentów.
Tego typu działanie nazywane jest cybersquattingiem. Naturalnie taki abonent odzywa się później do właściciela rozpoznawalnej marki z ofertą odkupienia domeny.
Inny rodzaj naciągania firm na niepotrzebne koszty to tzw. metoda „grubych palców”, czyli typosquatting. Polega na rejestracji domeny z celowym błędem. Chodzi o to, że nieuważny internauta może się pomylić wpisując np. „gogle” zamiast „google”. Potencjalnie to również może powodować, że firma traci ruch na rzecz trolla. I znów taki „kreatywny przedsiębiorca” wychodzi z ofertą odkupienia domeny, której jest abonentem.
Zablokowanie dostępu do poczty e-mail
Kolejne zagrożenie dla Twojej domeny może wiązać się z osobą, której zleciłeś utworzenie strony. Często okazuje się, że to nie Ty jesteś abonentem domeny tylko informatyk, agencja lub osobiście Twój pracownik! Niczego nieświadomy, opłacasz co roku rachunki za jej użytkowanie.
Wszystko do czasu, gdy nagle tracisz dostęp do służbowego maila i strony internetowej. Bez dostępu do aktualnych i nowych kontrahentów, nie jesteś w stanie prowadzić biznesu. Abonent domeny internetowej może jednym kliknięciem wywołać burzę w Twojej firmie. A dzieje się to wtedy, kiedy pojawia się między wami konflikt.
Można więc powiedzieć, że najciemniej jest pod latarnią. Głównym zagrożeniem nie jest troll domenowy szukający swoich ofiar w internecie, a osoba, którą dobrze znasz. Znowu możesz jednak łatwo się na to przygotować. Sprawdź, na kogo zarejestrowana jest Twoja domena w bazie WHOIS. Jeżeli na kogoś innego, to poleć jej zrobienie cesji. O ile między Wami jest zgoda, na pewno to zrobi.
Jak się chronić przed szantażystami domenowymi?
W poprzednim punkcie napisałem, że nie tylko trolle mogą zaszkodzić Twojej domenie. To może być Twój konkurent, a nawet były wspólnik lub pracownik. Nie ważne jak dobre były wasze relacje. Gdy chodzi o łatwy zarobek, wszystko może się wywrócić do góry nogami z dnia na dzień.
Na pewno znasz powiedzenie, że od miłości do nienawiści jeden krok.
Wszystkie te osoby mogą próbować nie tylko przejąć Twoją domenę wykorzystując łączącą was relację. Przygotowując się do walki o prawa do marki takie osoby często zgłaszają na siebie sporny znak towarowy. To szalenie niebezpieczne, bo wymaga od Ciebie obrony na drodze spornej. Niestety do czasu prawomocnego wyroku możesz być odcięty od firmowej domeny oraz kluczowego kanału sprzedaży. Właściciel Twojego znaku towarowego jednym mailem może Cię usunąć z Allegro, Amazon czy Facebooka. Nie potrzebuje do tego prawników ani sądu.
Jedyną skuteczną bronią przed takimi sytuacjami jest zastrzeżenie znaku towarowego w Urzędzie Patentowym jako pierwszy. Ponieważ obowiązuje tam zasada „kto pierwszy, ten lepszy”, ochronę dostanie ten kto będzie ze zgłoszeniem szybszy. Pamiętaj, że z formalnościami może Ci pomóc rzecznik patentowy.
Skuteczna broń na trolle - rejestracja znaku towarowego
Z chwilą, gdy otrzymujesz świadectwo ochronne na znak towarowy, znikasz z pola zainteresowania wszelkiej maści oszustów. Nawet jeśli komuś przyszłoby do głowy, żeby zastrzec taki sam lub podobny do Twojego znak, wystarczy okazać wspomniany dokument. To najczęściej wystarcza do polubownego załatwienia sprawy.
Świadectwo jest niepodważalnym dowodem praw własności do marki. Za jego pomocą w kilka chwil zablokujesz aukcję nieuczciwego konkurenta na zewnętrznych platformach. W oparciu o to prawo możesz siłowo próbować przejąć domenę w Sądzie Domenowym. Będzie to o tyle prostsze, że bez problemu wykażesz przysługujące Ci prawa.
Niech nie odstraszą Cię opłaty za rejestrację. Zwykle zamykają się w kwocie kilku tys. zł za 10-letnią ochronę. Tyle że o tym, jak cenne jest to prawo, dowiesz się dopiero na etapie sporu. Wykazanie praw do znaków niezarejestrowanych jest ekstremalnie wymagające. Często trzeba przedłożyć setki dowodów. A przecież przygotowanie tego wymaga czasu.
To prowadzi do zaskakujących wniosków, że rejestracja znaku towarowego w perspektywie czasu jest tańsza niż ochrona darmowa. Poniższe grafiki dobrze obrazują zasięg obu praw.
Niełatwe spory o domeny internetowe
Co robić, gdy ktoś inny zastrzegł taką samą lub podobną nazwę, do tej którą masz w domenie? Jeśli Cię uprzedził i zrobił to jako pierwszy, czeka Cię długoletnie i kosztowne postępowanie. Najpierw przed sądem o odebranie domeny, potem przed urzędem patentowym o unieważnienie takiej rejestracji.
Będziesz musiał wykazać, że to właśnie Ty wcześniej zacząłeś używać zastrzeżonej przez oszusta nazwy. Nie będzie to proste. Przeciwnik będzie dysponował dokumentem potwierdzającym jego prawa do znaku. To w praktyce odwraca ciężar dowodowy. Skoro uważasz, że rejestracja nastąpiła z naruszeniem prawa, to musisz to ponad wszelką wątpliwość udowodnić. Dla porównania, konkurent musiał jedynie wypełnić wniosek o rejestrację i uiścić opłaty zgłoszeniowe.
Sytuacja wygląda zgoła inaczej, jeżeli pierwszy zarejestrowałeś znak towarowy. Wówczas każda rejestracja takiego samego lub podobnego oznaczenia będzie naruszeniem Twoich praw. Nawet jeżeli przeoczyłeś wniosek złożony przez konkurenta, to i tak masz 5 lat na unieważnienie takiego prawa. Postępowanie dowodowe będzie o niebo prostsze, bo ograniczy się do przedłożenia świadectwa rejestracji.
Sąd Polubowny ds. Domen Internetowych
Spory dotyczące domen internetowych są coraz częstsze. Wymagają specjalistycznej wiedzy i fachowego podejścia do tematu, bo opierają się o prawo własności intelektualnej. Dlatego też zdecydowano się powołać specjalną instytucję, która zajmuje się wyłącznie rozpatrywaniem tego typu spraw spornych.
Funkcjonowanie od 2003 r. Sądu Polubownego ds. Domen Internetowych pozwoliło znacznie skrócić całe postępowanie. Średnio trwa ono 3 miesiące. Wada tego rozwiązania jest taka, że od wyroku sądu nie można się odwołać. Zresztą wszystko zależy od tego, po której stronie jesteśmy. Ma to duże korzyści, jeżeli występujemy w roli powoda.
Ważne, aby odpowiednio się przygotować do postępowania i zgromadzić rzeczowe, niepodważalne dowody. Warto skorzystać z pomocy rzecznika patentowego, który przeprowadzi Cię przez wszystkie formalności.
Domena pod maksymalną ochroną
Rejestracja w Urzędzie Patentowym nazwy zawartej w domenie da Ci bezpieczeństwo. Świadectwo ochronne nie powinno jednak uśpić Twojej czujności. Każda próba zarejestrowania takiego samego lub podobnego znaku słownego wymaga natychmiastowej reakcji. Powinieneś więc monitorować takie zgłoszenia.
W toku postępowania rejestrowego jest czas na wniesienie sprzeciwu do zgłoszenia danego znaku do rejestracji. To tylko 3 miesiące. Jeśli prześpisz ten czas, może się zdarzyć, że ktoś inny zastrzeże takie samo oznaczenie. Nie masz czasu na śledzenie urzędowych rejestrów? Zajmie się tym za Ciebie rzecznik patentowy. Jego pomoc przyda się w szczególności wtedy, kiedy konkurent zgłosi nazwę lekko zmienioną. Fachowym okiem oceni, czy nadal możesz go zablokować.
Sieć internetowa to prawdziwa dżungla. Przetrwają tylko najsilniejsi i najbardziej świadomi swoich praw przedsiębiorcy. Na każdym kroku czeka jakiś podstęp. Nie trudno o błąd, który może doprowadzić Twoją firmę na skraj bankructwa. Aby w pełni chronić swoją domenę internetową i prawa do marki, warto zastrzec swój znak w urzędzie patentowym.
Artykuł sponsorowany